Jak oszukują nas producenci żywności?
Z roku na rok rośnie nasza świadomość konsumencka. Stajemy się coraz ostrożniejsi kupując produkty spożywcze wiedząc, że producenci stosują coraz to wymyślniejsze triki, aby zgodnie z literą prawa oszukać klientów.
Parówki w 100% z mięsa kurczaka. Ile razy widzieliście takie hasła na opakowaniach? Gdzie tu jest problem? Spójrzcie na informacje o składzie. Były już przypadki, że producent tylko częściowo nie kłamał w takim haśle.
Parówki faktycznie miały w sobie tylko mięso z kurczaka, ale stanowiło ono jedynie pewną część objętości. Reszta to dodatki, w większości chemiczne, z pewnością niezbyt zdrowe dla człowieka.
Chcecie poznać najczęściej pojawiające się oszustwa producentów żywności? Zapraszamy w takim razie do dalszej lektury!
Umiejscowienie produktu na półce ma znaczenie
Zawartość
Zacznijmy jednak od pewnych podstaw, o których być może nie każdy wie. To, na jakiej wysokości półek w markecie znajdują się produkty spożywcze niestety nie jest kwestią przypadku. Pomiędzy producentami toczy się prawdziwa wojna na eksponowanie produktów. Najatrakcyjniejsze są miejsca na wysokości wzroku klienta.
Za zlokalizowanie ich właśnie tam trzeba sporo zapłacić marketowi. Kto płaci najwięcej? Zazwyczaj producenci mający ogromny obrót, sprzedający produkty stosunkowo tanie, których jakość pozostawia jednak wiele do życzenia.
Efekt jest bardzo prosty. Produkty na wysokości wzroku często są wątpliwej jakości i zawsze należy dokładne zweryfikować ich skład. Na samym dole znajdują się najgorsze możliwe rzeczy, często produkty brandowane nazwą samego marketu. Na górze natomiast stoją produkty premium, droższe i mniej popularne, ale zazwyczaj naprawdę porządne. Pamiętajcie o tym, kiedy kolejny raz wybierzecie się na zakupy.
Wędlina pachnąca mięsem? Pozory naprawdę mylą!
Zacznijmy od tych produktów, które kupujemy najczęściej – wędliny estetycznie zapakowane w plastikowe korytka, eksponowane przez przeźroczystą folię. Producenci prześcigają się w projektowaniu etykiet. Nie od dziś wiadomo, że kupujemy głównie wzrokiem. Jeśli produkt atrakcyjnie wygląda na półce jest duża szansa, że po prostu go kupimy. Warto jednak zatrzymać się przy nim na trochę dłużej.
Nie wszystko bowiem mięso, co po prostu nim pachnie. Wędliny dzielimy na takie, w których zawartość wysokiej jakości mięsa jest naprawdę duża, na takie mocno wzbogacone wodą oraz na te, gdzie niestety to woda stanowi główny składnik.
Co gorsza, w tych ostatnich nierzadko słowo „mięso” również jest nadużyciem. Znajdziemy tam najgorszej klasy resztki, mięso oddzielone mechanicznie od kości. Nie brakuje tam także dodatków chemicznych, na które koniecznie trzeba zwrócić uwagę.
Normy parówek to fikcja – mało kto je przestrzega
Już na początku wspomnieliśmy o parówkach, w których producent w bardzo zmyślny sposób wykorzystał hasło „100% mięsa”. Warto jednak zatrzymać się przy nich na trochę dłużej. No dobrze, nie ma 100%, ale 70% czy 80% przecież także nie będzie niczym złym. Niby tak, ale sprawa jest bardziej skomplikowana.
Zapewne mało kto wie, że parówki są w naszym kraju objęte pewną normą. Zgodnie z nią w składzie musi być minimum 9% białka oraz nie więcej, jak 69% wody, 40% tłuszczu oraz 3% soli. Zauważyliście coś dziwnego? Tak, nie ma ani słowa o mięsie! Zgodnie z definicją parówki, w jej składzie powinny znaleźć się mocno rozdrobnione surowce, nie wiadomo do końca jakiego pochodzenia.
Smutne jest niestety to, że Inspekcja Handlowa niewiele sobie robi z tego problemu. Kontrole polegają na sprawdzeniu, czy skład z opakowania jest zgodny z rzeczywistością. Na opakowaniu nie ma mięsa i nie ma go w rzeczywistości? To trudno! Parówki są kolejnym produktem spożywczym, który trzeba dokładnie weryfikować.
Lepiej kupić kilogram jabłek niż litr soku jabłkowego
Nagminne jest niestety oszukiwanie klientów przez producentów napojów kolorowych (tak, sokami rzadko kiedy można je nazwać). Każdemu z nas sok kojarzy się po prostu z płynem wyciśniętym bezpośrednio z owoców.
W najtańszych produktach tego typu znajdziemy jednak jego śladowe ilości. Woda, barwniki, wzmacniacze smaku, emulgatory, mnóstwo cukru (co gorsza często słodziku), a do tego kilka procent soku (nierzadko najgorszej jakości).
Jeśli szukacie naprawdę zdrowych napojów tego typu, powinniście sięgać po produkty z wyższej półki. Nie ma jednak co ukrywać – tak naprawdę najlepiej mieć w domu po prostu sokowirówkę. Wbrew pozorom zakup owoców, z których sami przygotujecie sok, może być bardziej opłacalny niż kupno produktu w kartoniku. Co absolutnie pewne w tym przypadku to fakt, że będzie zdecydowanie zdrowiej.
Kiedy nieświadomie smarujesz chleb miksem tłuszczowym
Jeszcze nie tak dawno temu na temat masła mówiło się naprawdę dużo. Jego cena drastycznie wzrosła i niestety po dziś dzień musimy za nie słono płacić. Producenci od dawna starali się na tym polu oszukiwać klientów, ale wzrost cen tylko pogłębił ten proces. Lubimy masło, ale nie chcemy na nie wydawać dużych pieniędzy. Jaki jest tego efekt?
Producenci kuszą niską ceną masła, które w rzeczywistości jest tzw. miksem tłuszczowym. Oszustwo to opiera się przede wszystkim na naszym kupowaniu wzrokiem. Miksy tłuszczowe mają często praktycznie identyczną etykietę, jak droższe, lepsze i zdrowsze masło. W prawdziwym maśle mamy pond 80% tłuszczu pochodzącego wyłącznie z mleka.
Miksy opierają swój skład głównie na olejach roślinnych. Ich smak jest gorszy, ale nie w tym największy problem. W miksach znajdziemy również mnóstwo dodatków chemicznych, z których nie wszystkie są bezpieczne dla zdrowia.
Olej z pierwszego tłoczenia – czy na pewno?
Słysząc hasło „pierwsze tłoczenie” każdemu od razu na myśl przychodzi olej roślinny najwyższej jakości. Niestety, nawet to określenie jest często nadużywane. Olej może być z pierwszego tłoczenia, ale nie musi być płynem, który w tym procesie powstał.
Produktem ubocznym takiego tłoczenia jest oleista masa, nazywana często wytłoczynami. Poprzez zastosowanie odpowiedniej chemii, można ją rozpuścić i uzyskać coś, co tylko przypomina prawdziwy olej swoją konsystencją. Płyn jest w dalszej kolejności oczyszczany i sprzedawany w sklepach – z wysoką jakością ma on niewiele wspólnego.
Jak zrobić produkt z dodatkiem bez dodatku?
Chętnie sięgacie po malinowe budynie, jogurty truskawkowe czy smakowite lody pistacjowe? To kolejne przykłady produktów, które można bez problemu zrobić bez zawracania sobie głowy dodatkami. Tak, w jogurcie truskawkowym może nie być ani jednej truskawki, a budyń nigdy na swoje oczy nie widział maliny! Jak to możliwe?
Na pewno nie raz przy czytaniu składu rzuciło Wam się w oczy hasło „aromaty lub substancje zapachowo-smakowe identyczne z naturalnymi”. Widząc coś takiego może się wydawać, że produkt faktycznie jest naturalny, smaczny i zdrowy.
Te aromaty to jednak związki chemiczne opracowywane w specjalistycznych laboratoriach. Dzisiaj potrafimy wyprodukować aromat praktycznie wszystkiego, niskim kosztem i szybko. Pomijając marne walory smakowe, wpływ takich dodatków na zdrowie również jest wątpliwy.
Świadomy konsument czyta etykiety
Jak chronić się przed tego typu oszustwami, które o zgrozo są niestety zgodne z przepisami? Jedyna recepta to czujność i skrupulatność. Przy następnych zakupach spożywczych warto zatrzymać się na chwilę przy każdym produkcie i sprawdzić jego skład.
Istnieją nawet specjalne aplikacje na smartfony. Wystarczy zainstalować jedną z nich, a następnie zeskanować sobie kod z opakowania. Program szczegółowo wyjaśnia najdrobniejsze nawet elementy występujące w składzie.
Źródła:
– https://www.odkrywamyzakryte.com/spozywcze-falszerstwa/
– https://dziecisawazne.pl/9-calkowicie-legalnych-oszustw-przemyslu-spozywczego/